Niecodzienne hobby otworzyło mu drogę do kontaktów ze sławnymi osobami.

0
1199
Huberta poznałam na studiach, na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Oboje studiowaliśmy kulturoznawstwo, dlatego bazując na kierunku studiów, jego hobby nie powinno nikogo zaskoczyć. Choć większość z nas pasjonowała się czytaniem książek, chodzeniem na wystawy i do muzeów, Hubert poszedł o krok dalej – zaczął kolekcjonować autografy i nawiązywać znajomości z osobami, które my kojarzyliśmy tylko z nazwiska.

Podczas naszej rozmowy okazało się, że kolekcjonowanie autografów jest bardziej powszechne niż może nam się wydawać. Istnieje nawet książka pt.: Autografomania, autorstwa Marka Rudnickiego w całości poświęcona zbieraniu autografów. Zobaczmy jednak, co w tym temacie ma do powiedzenia Hubert Kopacz.

  1. Skąd pomysł na zbieranie autografów?
    Nie wiem, czy można mówić o pomyśle. Pewnie zanim zacząłem kolekcjonowanie, słyszałem wielokrotnie o takiej formie hobby, ale nigdy mnie to szczególnie nie interesowało. Takim momentem, kiedy pomyślałem, że to mogłoby być ciekawe był rok 2009 i materiał Wiadomości o kancelarii prezydenta. Tam właśnie jedna z pracownic opowiadała, że prezydent otrzymuje setki próśb o autografy i że każdemu starają się odpowiedzieć. To zaskoczyło mnie z kilku powodów, nigdy wcześniej nie pomyślałbym, że można napisać do prezydenta. Ba, że może on odpisać! 
  2. A odpisał?
    Sam prezydent oczywiście nie, ale odpowiedziała kancelaria. Dostałem wtedy fotografię Lecha Kaczyńskiego opatrzoną facsymile jego podpisu i oprawioną w sztywną tekturkę z godłem.
    Dla mnie, piętnastoletniego wtedy chłopaka, było to duże przeżycie. Ale ochłonąłem i pomyślałem: nieprawdziwy podpis?! To ma mnie zadowolić? Nie myśl, że odpuściłem, kilka miesięcy później oryginalna sygnatura prezydenta Kaczyńskiego i tak trafiła do moich zbiorów. Wymagało to ciągłego nękania kancelarii, która wysłała mi tych ,,fałszywych’’ podpisów mnóstwo, aż w końcu odpuścili i prezydent własnoręcznie podpisał oficjalną fotografię. 
  3. To nie jedyny podpis głowy państwa w twojej kolekcji, prawda?
    Tak, udało mi się skutecznie poprosić wszystkich prezydentów Polski, od Wojciecha Jaruzelskiego, przez Wałęsę, Kwaśniewskiego i Komorowskiego, po Andrzeja Dudę. Wojciech Jaruzelski odpowiedział podpisując pożółkłą wizytówkę z czasów stanu wojennego.
    Otrzymałem też kilka podpisów z zagranicy: Václava Havla, Miloša Zemana, Stephena Harpera, a także z rodzimego podwórka polityków takich jak: Donald Tusk, Władysław Bartoszewski czy Jarosław Kaczyński. Nie sposób wymienić tu wszystkich, bo to cztery opasłe segregatory. Jednak najcenniejszy podpis w kategorii politycy, to fotografia sygnowana przez Billa Clintona. Prezydenci Stanów Zjednoczonych ustalają limity ilościowe fotografii, które podpisują każdego roku, co skutkuje tym, że ich wartość nie spada. W USA rynek sprzedaży autografów jest bardzo rozwinięty. U nas coraz częściej zauważa się ten aspekt, choć to ciągle powijaki.Bill Clinton 
  4. Ile masz łącznie autografów?
    Ciężko to określić, licząc je kilka lat temu stanęło na około sześciuset, choć ilość nie jest najlepszą miarą. Trudno porównywać kolekcje na podstawie ilości autografów, które w nie wchodzą. Wystarczy wysłać jednego maila do dowolnego klubu sportowego, żeby dostać zdjęcie z podpisami kilkudziesięciu zawodników, a żeby zdobyć jeden podpis Tadeusza Różewicza musiałem kilkakrotnie prosić jego sekretarza, by przychylił się do mojej prośby. Jak sama widzisz, ilość nic nie znaczy.
  5. Trudno dotrzeć do takich postaci, jak właśnie Tadeusz Różewicz czy Wisława Szymborska?
    Różnie to bywa. Trudno na pewno zacząć, bo adresu Szymborskiej nie dało się znaleźć w Internecie. Tacy ludzie nie prowadzą swoich stron, a wydawnictwa raczej nieprzychylnie patrzą, by takie prośby przekazywać swoim autorom.
  6. Więc jak się udało?
    Bardzo prosto, wprawdzie znalazłem gdzieś jakiś stary adres, ale już od dawna był nieaktualny. Jednak, kto w Krakowie w 2011 roku nie wiedział, kto to Wisława Szymborska? A listonosze oprócz tego, że wiedzieli kto to, to wiedzieli też gdzie mieszka! I tak mój list trafił do noblistki. Michał Rusinek powiedział mi później, że musiał się jej bardzo spodobać, skoro odpisała, własnoręcznie adresując kopertę. Do tego zaledwie kilka tygodni przed śmiercią.
  7. Ze zbieraniem autografów pewnie wiążą się ciekawe historie?
    Zawsze sobie myślę, że to piękne, że ktoś kogo cenię i szanuję, albo po prostu jest ogólnie ceniony i szanowany, zechciał poświęcić chwilę swojego czasu, by odpisać na prośbę komuś, kogo nie zna. Bo przecież to nie wiąże się tylko z tym, że dostaję fotografię sygnowaną przez tę osobę, do której piszę. Zdarzają się podpisane książki, jak ta od Donalda Tuska, czy jakieś przedmioty: Anna Dymna wysłała mi kamień malowany przez podopiecznych swojej fundacji, kardynał Henryk Gulbinowicz kardynalski biret. No i bywają też listy, a te to już nie jest masowe podpisywanie zdjęć, ale coś bardziej indywidualnego. Mam taki piękny list od Janusza Kłosińskiego – bardzo charakterystycznego aktora, który odpisał mi w swoje urodziny: Cieszę się, że w moim 92-letnim życiu, dostarczyłem Panu trochę radości. Właśnie dzisiaj kończę 92 rok. Jutro może zacznę 93, ale to już nie tylko ode mnie (jak wiadomo) zależy. Czy Jerzy Szmajdziński, który krótko przed katastrofą w Smoleńsku w której zginął, życzył mi by kolekcja, którą zbuduje była zaliczana do najlepszych w Polsce. Tych dłuższych form dedykacji mam wiele.
    Choć oczywiście zdarza się często, że zdobywam kolejny autograf osobiście, spotykając gdzieś kogoś znanego, czy uczestnicząc w jakichś spotkaniach. Wtedy jednak ciężko już liczyć na coś innego, niż podpis na tym, co sami przynieśliśmy. 


    Wisława Szymborska

  8. Czy taka prośba i odpowiedź przerodziła się kiedyś w jakąś dłuższą znajomość?
    Tak i to dość wielokrotnie. Prośba o autograf była początkiem jednego z najważniejszych kontaktów w moim życiu, długiej znajomości z Julią Hartwig. List zaowocował zaproszeniem na kawę do jej warszawskiego mieszkania. Ten nasz kontakt trwał do śmierci poetki w ubiegłym roku, a potem córka pani Julii podarowała mi kilka pamiątek po swojej matce. W listopadzie, w czasopiśmie literacko-kulturalnym Pro Libris ukaże się mój esej o mojej znajomości z Julią Hatrwig. Drugą taką istotną znajomością, która wzięła swój początek z wysłanej do podpisania książki, jest znajomość z Wiesławem Myśliwskim. Odpisał na moją prośbę długim, odręcznym listem, choć powszechnie wiadomo, że Myśliwski z zasady nie pisuje listów w ogóle. Napisał mi wprost, że bardzo go zaintrygowałem, podał mi swój numer, napisał piękną dedykację w Traktacie o łuskaniu fasoli. Niedługo potem doniesiono mi, że o mnie i o tej naszej znajomości opowiadał na spotkaniu autorskim w Warszawie. Do dzisiaj utrzymujemy stały kontakt. Czy kiedykolwiek napisałbym do tych osób, gdybym nie miał pretekstu w postaci prośby o podpis? Wątpię.Julia Hartwig
  9. Wiesz co powiedział na spotkaniu autorskim?
    „Wspominał o Panu – był autentycznie Panem ucieszony. Pana list sprawił mu niemałą przyjemność. Zwrócił uwagę na Pana literacką wrażliwość. Dziwiło go, że w taki sposób pisze tak młody człowiek. Opowiedział o tym, że rozmawiał z Panem telefonicznie, że zachęcał Pana do pójścia na studia. Był naprawdę pod Pana wielkim wrażeniem:). A mówił to wszystko w kontekście jego niechęci do pisania listów – tym bardziej, jak mniemam, wartościowa jest odpowiedź Myśliwskiego na Pana list. Ponadto posłużył Pan jako dowód na to, że młodzi także, a może i nawet przede wszystkim, czytają Myśliwskiego” – powiedział mi to administrator strony na Facebooku „Czytajmy Myśliwskiego”.
    Wiesław Myśliwski
  10.  Co takiego piszesz, że Ci odpisują?
    Zleży do kogo, czasami to jest coś o sobie i prośba, ale kiedy piszę do kogoś, kogo prywatnie cenię, staram się wiarygodnie tej osobie to przedstawić.
  11. Który autograf jest twoim ulubionym?
    Tych ulubionych mam pewnie kilka, ale one odnoszą się raczej do osoby, która je złożyła. Nie mam w mieszkaniu ścian obwieszonych autografami, choć kilka z nich można u mnie zobaczyć. Wisi piękna fotografia z dużą sygnaturą Wojciecha Fangora. Nie podpisem, ale sygnaturą, tą samą, którą podpisywał rysunki i niektóre prace. Pod koniec życia z własnej sygnatury uczynił dzieło sztuki, więc trochę tak traktuję tę, którą podarował mi dwa miesiące przed śmiercią. Na biurku stoi zdjęcie Václava Havla z podpisem i narysowanym serduszkiem, ale to dlatego, że to mój wielki autorytet. Resztę wyeksponowanych podpisów trudno uznawać za podpisy, ponieważ są to szkice Katarzyny Karpowicz i Leona Tarasewicza oraz piękny rysunek Wlastimila Hofmana – wybitnego symbolisty, ucznia Jacka Malczewskiego. Sprezentował mi go przyjaciel artysty – pan Wacław Jędrzejczak.

    Janusz Kłosiński
  12. Czy na jakiś autograf obecnie czekasz?
    Na wszystkie, o które prosiłem, a ich nie dostałem.
    „Hubertowi z czułościami” – Jerzy Pilch.
  13. Który zaskoczył Cię najbardziej?
    Myślę, że ten od Wisławy Szymborskiej, bo raczej na niego nie liczyłem, nie sądziłem że dostanę odpowiedź, oraz jedna przesyłka z USA – dedykacja od Françoise Gilot. To artystka, która była swego czasu muzą Pabla Picassa i urodziła mu dwójkę dzieci. Kiedy odpisywała, miała dobrze ponad dziewięćdziesiąt lat, a jednak znalazła chęć, by napisać do Polski do jakiegoś chłopaczka z prowincji. Tego podpisu, to zazdroszczą mi najlepsi kolekcjonerzy w naszym kraju.

Macie jakieś autografy? 😀

SPRAWDŹ NASZĄ STRONĘ: f7wrocław

Nie wiesz, jak ruszyć z biznesem? Dowiedz się!