Jak nauczyć dziecko języka obcego? Bilikid odpowiada. | Wywiad.

0
887
Nie wiesz jak uczyć swoje dziecko języka obcego? Kiedy zacząć? Przeczytaj nasza rozmowę z Pauliną Tarachowicz, współtwórcę i twarzę bloga Bilikid, a wszystkiego się dowiesz.

Paulina i Filip Tarachowicz, jak piszą o sobie na stronie – „są rodzicami, przyjaciółmi, małżeństwem” a do tego wszystkiego tworzą niesamowity duet, którego owoc możemy zobaczyć pod postacją bloga Bilikid.

Zdj.: źródło

Bilikid to poradnik na temat tego, jak uczyć dziecko języka obcego od momentu jego przyjścia na świat. Więcej dowiecie się z naszej rozmowy:

Czym się na co dzień zajmujesz i o czym jest twój blog?
Od poniedziałku do piątku pracuje w International School of Poznań, jest to międzynarodowa szkoła dla obcokrajowców i dla dzieci polskich. Językiem wykładowym jest angielski, a nasi uczniowie to dzieci z różnych krajów. To moja praca zawodowa, po której w domu staram się jak najwięcej czasu spędzać z dziećmi. Odbieram chłopaków z przedszkola/żłobka i organizuje czas, tak aby to była zabawa przemyślana, kreatywna.
Piszę bloga o tym jak w codzienności, w zabawie i tak naprawdę w naturalny, spontaniczny i komfortowy dla rodzica i dziecka sposób wprowadzać inny język, aby nie był on obcy dla dziecka, żeby dziecko go znało, miało poczucie, że wynosi go z domu. Badania dowodzą i metodycy mówią, że dzieci, które uczą się obcego języka mają do niego dobre nastawienie w przyszłości. Później jako nastolatkowie czy dorośli ludzie z chęcią się go uczą, ponieważ mają dobre skojarzenie z dzieciństwa. Pamiętają, że bawili się w tym języku, a sam jego dźwięk kojarzą sobie z fajnymi sytuacjami, ze wspaniałym czasem spędzonym z rodzicem.

Jak zatem wygląda zwykły dzień w Waszej rodzinie?
Wcześniej, jak byłam na urlopie macierzyńskim wyglądało to trochę inaczej, miałam więcej czasu i moje życie było mniej zorganizowane. Teraz jak wracam do domu mam świadomość, że zostaje mi maksymalnie pięć godzin zanim dzieci pójdą spać, dlatego staram się zrobić z nimi coś fajnego i naprawdę się poświęcić. Bawimy się w każdy możliwy sposób: śpiewamy, malujemy, wycinamy, bawimy się kreatywnie. Codziennie staramy się coś tworzyć i jeżeli nie napotkamy żadnych oporów to robimy to w języku angielskim. Jeśli starszy syn zakomunikuje mi jasno, że nie chce rozmawiać po angielsku, to wtedy się przełączam i nie robimy nic na siłę, mówię do niego w języku polskim. Dzieje się to też wtedy kiedy źle się czujemy lub nie mamy dobrego dnia. Nie narzuciliśmy sobie żadnych ram, to nie jest tak, że wracam z pracy i robimy wszystko w innym języku. Czasem wracając ze starszym synem z przedszkola zaczynam mówić po angielsku i on mi mówi „Mamo, w samochodzie po polsku. At home English” – i tak też robimy. Żyjemy sobie normalnie, a angielski po prostu nam towarzyszy. Czasem rozmawiamy po polsku, zmieniamy na angielski, wracamy do angielskiego i tak na zmianę.

Twój mąż jest dużą częścią bloga, bardzo Ci pomaga. Czym on się zajmuje na co dzień?
Z wykształcenia jest biotechnologiem, natomiast na co dzień pracuje w agencji PR-owej. Gdyby nie mój mąż, to myślę że mój blog zamknął by się w formie notesu, może segregatora z działaniami albo nieudolnie prowadzonego bloga. Nie mam do tego takiej smykałki technicznej, ale tworze treści, mam bardzo dużo pomysłów, a on pomaga mi to ubrać w formę, edytować, dobrać grafikę i sprawia, że nie jest to monotonne. Namówił mnie też do robienia liveów. To on na tym czuwa. Można powiedzieć, że ja tworze treść, daje pomysły a mąż dba o formę. Myślę, że całkiem dobrze nam to wychodzi, sprawia nam to przyjemność i też należy do naszej codzienności.

Jak wygląda jego angielski, mówi płynnie?
Tak, mówi. Muszę przyznać, tego nie pisałam jeszcze na blogu, ale jego angielski bardzo się poprawił. Uczył się latami, podobnie jak my wszyscy, zaczął w podstawówce, później obowiązkowa matura, potem studia. Uczęszczał też na dodatkowe lekcje więc komunikować umiał się zawsze, ale wydaje mi się, że nabrał pewności właśnie przez to, że otworzyliśmy się z tym językiem w domu. Mówiliśmy najpierw do dziecka, które nie odpowiadało, więc nikt nas nie krytykował, nie przerywał nam, nie śmiał się z nas. Mogliśmy kaleczyć (oczywiście kontrolowanie, bo jeśli my coś wymawialiśmy źle, to zapewnialiśmy dzieciom w tym samym czasie kontakt z najlepszymi wzorcami, czy słuchowiska czytane przez rodzimych użytkowników języka, a angielskie stacje radiowe, piosenki, czy lektora w bajkach) i się uczyć. Czerpaliśmy wiedzę z bajek, piosenek, rzeczy skierowanych dla dziecka. Zauważyłam, że mojemu mężowi wymowa, płynność, swoboda wypowiedzi się poprawiła.

Co było największą motywacją do stworzenia Bilikid?
Zanim miałam swoje dzieci, to pracowałam z dziećmi przez prawie 10 lat. Jak zakładałam swoją rodzinę to pomyślałam, że może fajnie będzie spróbować już od urodzenia ułatwić im nabywanie angielskiego i tak dojrzewałam do tego, aż mój mąż w prezencie podarował mi stronę, domenę, logo, adres poczty i wszystkie rzeczy z tym związane. Zawsze brakowało mi swojego miejsca, swojej bazy pomysłów: stron, linków, materiałów, które mogłabym włożyć w jedno miejsce. Robię to też po to, aby dzieciom było łatwiej zgłębić język angielski w przyszłości. Chciałabym żeby byli dwujęzyczni, ale to nie jest moim celem, nie robię tego na siłę. Nie ma u nas takiej sytuacji, że dzieci są chore, a ja uparcie mówię do nich po angielsku, że np. zmierzę im temperaturę. Kiedy widzę, że nie chcą albo mówią, że chcą kołysankę po polsku to ja im ją śpiewam w takiej wersji, jaką sobie zażyczą.

Czy Waszym dzieciom nie mieszają się języki?
Powiem szczerze, że obawiałam się, że tak będzie, ale nie mieszają się. Trzymam się jednej zasady – ja nie łączę dwóch języków w jednym zdaniu. Nie mówię nigdy „daj mi a book” tylko „podaj mi książkę” albo „give me a book”. Tę radę usłyszałam od pani doktor Soni Szramek – Karcz, która bada zjawisko mówienia do dziecka w języku nieojczystym – tzw. dwujęzyczność zamierzoną.  Poradziła mi żeby nie mieszać języków w obrębie jednego zdania, ale naprzemiennie można. Zauważyłam, że to sprawia, że chłopaki też tego nie robią, aczkolwiek zdarzają się sytuacje kiedy syn nie zna jakiegoś słowa i wtedy wtrąca je w innym języku, niż ten którym aktualnie się posługujemy. Ratuje się jednym i drugim, ale nigdy nie jest tak żeby celowo budował zdanie złożone z dwóch języków. W przedszkolu ma dwie panie: jedna prowadzi zajęcia z angielskiego i wtrąca angielski na co dzień, a druga jest tylko polskojęzyczna i absolutnie nie kieruje do niej komunikatów w obcym języku, to samo do dziadków. Wie, którzy dziadkowie coś z angielskiego znają, a którzy nie.

Załóżmy, że niektórzy rodzice mówią tylko trochę po angielsku i nie znają dobrze gramatyki. Co wtedy?
Takie wątpliwości zawsze konsultuje z panią Doktor, o której wspomniałam, sprawdzam też najnowsze badania. Przy pierwszym spotkaniu spytałam o to, ale w kontekście wymowy – rodzic nie jest jej pewien, boi się, ma problem z poprawną wymową. Pani Doktor powiedziała, że wówczas powinien mówić, ale powinien też kompletować naukę materiałami dodatkowymi: filmami, słuchowiskami tworzonymi przez native speakerów. Puszczając to dziecku wyłapie ono poprawną wymowę. Podobnie jest z gramatyką. Wtedy rodzice muszą uczestniczyć w nauce z dzieckiem, oglądać z nim i nabywać umiejętności. Trzeba też się zastanowić co jest celem: to że dziecko będzie umiało perfekcyjnie mówić po angielsku czy to że jadąc za granice, czy w sytuacji, która wymaga użycia języka innego niż polski  będzie umiało się porozumieć.

Co udostępniasz na blogu? Pomysły, materiały, z których warto się uczyć?
Jak tylko wpadnie mi coś fajnego w ręce, coś zauważę to udostępniam. Staram się tworzyć przestrzeń dla rodziców, zainspirować ich, nakłonić i pozwolić zrozumieć, że każdy może dziecko wspomagać w nauce języka, każdy mogę wtrącić go w codzienność, nawet go nie znając. Umówić się z dzieckiem, że jeśli bajka to tylko w języku, które chcemy mu przekazać. Można pokusić się o książeczki, a jeśli nie wiemy jak się czyta, to z pewnością znajdziemy ją na Youtube. Teraz mamy wiele darmowych narzędzi dostępnych online, które wspomagają dziecko w nabywaniu języka, że aż żal z nich nie korzystać. Do tego właśnie staram się zachęcać i namawiać wszystkich rodziców i opiekunów dzieci.

Choć Bilikid dotyczy głównie języka angielskiego to rady, na które natraficie na blogu można odnieść do każdego języka. Serdecznie zachęcamy do odwiedzenia strony i zapoznania się z treściami, które trzy lata temu wypełniły lukę w polskim internecie.

Zdjęcia: źródło

Nie wiesz, jak ruszyć z biznesem? Dowiedz się!

Koniecznie odwiedź www.f7lodz.pl